Zespół Top-One istnieje już prawie ok. 20 lat!!! Nie ma wątpliwości, że Paweł Kucharski & spółka są najstarszą grupą dyskotekową w Polsce. Przez cały okres istnienia wokół zespołu działo się naprawdę wiele, czego dowodem jest poniższy tekst. Opowieść ta stale ulega modyfikacjom i uaktualnieniom, w każdym razie zespół stara się możliwie wyczerpująco przedstawiać swoje losy, a te były naprawdę niekiedy bardzo skomplikowane. Zresztą, przeczytajcie sami…
Zespół Top-One zaistniał na rynku muzycznym wiosną 1989 r. Jego powstanie datuje się jednak na rok 1986. Wówczas to pięciu młodych ludzi – Sylwester Raciborski, Paweł Kucharski, Mariusz Lubowiecki, Robert Kostrzębski oraz Maciej Jamroz postanowiło założyć zespół. Tułając się po różnych domach kultury marzyli o wielkiej scenie, a ograniczeni byli jedynie do amatorskiego muzykowania dla własnej przyjemności. Trwało to w sumie 3 lata. Przez cały ten okres udało im się odnieść kilka wyróżnień i sukcesów bardzo cennych i podtrzymujących na duchu dla muzyka, lecz na pewno niewiele znaczących dla zawodowców u szczytu sławy. Nieustanne próby (głównie w Zakładowym Domu Kultury „Ursus”, który na długi okres stał się niejako przystanią dla młodych muzyków) sprawiały, że zespół nabierał coraz większych umiejętności i okrzesania estradowego, a ich muzyka przybierała coraz bardziej profesjonalne brzmienie. Wzrastał więc zapęd do profesjonalizmu i marzenia o wielkiej scenie coraz częściej stawały się tematem poważnych rozmów w zespole, których motywem przewodnim było „życie z muzyki”. Nie wszyscy jednak podzielali ten pomysł, to też nastąpiły pewne zmiany personalne. Z występów w zespole zrezygnowali wokalista Sylwester Raciborski oraz jeden z klawiszowców – Robert Kostrzębski. Pierwszego z nich zastąpił dotychczasowy gitarzysta i faktyczny założyciel zespołu – Paweł Kucharski natomiast drugiego Dariusz Królak. Niedługo potem zespół zdecydował się za własne, odłożone pieniądze spróbować swoich sił w studiu nagrań. W październiku 1988r r. w „Izabelin Studio” Top-One nagrywa swoje pierwsze utwory – „Ciao Italia”, „Kiedyś”, „Złudne prawdy” oraz „Zwierzenia przyjaciela”. Maciek Jamroz, który podjął się roli menadżera grupy próbował zainteresować nagranym materiałem wielu ludzi z branży muzycznej. Niestety, właściwie prawie nikt nie tolerował muzyki dyskotekowej. Jedynie Bogdan Fabiański, znany prezenter radiowo-dyskotekowy postanowił pomóc młodym i ambitnym muzykom, prezentując utwory zespołu na antenie swej audycji, co jak się później okazało odniosło szeroki rozdźwięk wśród słuchaczy. Następnym pomocnym krokiem Fabiańskiego było skontaktowanie zespołu ze znanym autorem tekstów – Januszem Kondratowiczem, któremu przypadła do gustu piosenka „Ciao Italia”. Napisał więc do niej nowy tekst i zorganizował profesjonalną sesję nagraniową w studiu S-4 w gmachu TVP w Warszawie, pod okiem niezastąpionego realizatora dźwięku Rafała Paczkowskiego. Tak więc zespół Top-One rozpoczął swe pierwsze profesjonalne doświadczenia estradowe. „Ciao Italia” biła wszelkie rekordy popularności swym zachodnim brzmieniem w tak bardzo popularnym w Europie stylu Italo Disco, po czym została okrzyknięta „Przebojem lata ’89” w plebiscycie magazynu „Rytm”. W międzyczasie chłopcy otrzymali bardzo atrakcyjną ofertę udziału w trasie koncertowej po Polsce i ZSRR z największymi gwiazdami muzyki Italo Disco – Savage, Ice MC, Fred Ventura i Vanessa. Był to ich pierwsze poważne, estradowe „przetarcie”, którego pozytywnym skutkiem była niebywała popularność oraz zawarcie interesujących znajomości. Po powrocie chłopcy szybko zabrali się do pracy nad swym debiutanckim albumem, który nazwali później przekornie „No Disco!” na którym oprócz „Ciao Italia” znalazły się takie późniejsze przeboje, jak: „Fred Kruger”, „Wejdziemy na top”, „Puerto Rico”, czy też nagrane z nowym tekstem „Złudne prawdy”. Dużą ciekawostką dotyczącą tej płyty jest fakt, że w nagraniach gościnnie wziął udział Jan Borysewicz, założyciel i lider zespołu Lady Pank, który nagrał partie gitarowe do kilku utworów. Sam kontrakt z firmą Polmark okazał się bardzo owocny, gdyż kaseta rozeszła się bardzo szybko i w zawrotnych ilościach.
Od tej pory nazwa Top-One wkradła się w życie wciąż rosnącej liczbie fanów. Jednak nie było to jeszcze szczytem popularności. Dopiero drugi album, „Poland Disco no.2” przyniósł zespołowi niebywałą popularność, kiedy to cała Polska śpiewała „Santa Maria”, „Biały miś”, czy „Miła moja”. Zamierzeniem zespołu poprzez nagranie takich piosenek była chęć odwdzięczenia się swoim rodzicom za wyrozumiałość i pomoc w dążeniu do swego wymarzonego celu, o czym mówi dedykacja na tejże kasecie. Ponadto wiadomo było to, iż były to piosenki znane wszystkim Polakom, śpiewane niejednokrotnie od lat na biwakach z gitarą lub przy biesiadnych stołach. Były to po prostu nasze Polskie ludowe przyśpiewki i jak sami chłopcy twierdzą: „Amerykanie mają swoje country i wcale się go nie wstydzą, to, więc dlaczego my nie moglibyśmy…”. Kaseta „Poland Disco” stała się fenomenem na rynku i sprzedała się w ilości około 6 milionów egzemplarzy!!! Niestety, kwitł wówczas w zawrotnym tempie przemysł piracki, któremu przypadła większa ilość sprzedanych kaset, natomiast oficjalnie firma Polmark zdołała sprzedać jedynie 300 tyś. egzemplarzy. Nie mniej jednak pocieszeniem dla zespołu był ogromny rozgłos wokół niego i odtąd miliony Polaków znało hasło Top – One nie tylko w kraju, ale również w USA. To zaowocowało wyjazdem grupy na koncerty do Nowego Jorku i Chicago gdzie dali ok. 50-ciu koncertów, przeważnie w klubach polonijnych. W Stanach, w wolnych chwilach przygotowywali nowe materiały na następne płyty. Warto także wspomnieć, że niedługo po wydaniu płyty „Poland Disco no.2” ukazały się dwie kolejne kasety zespołu Top-One. Pierwsza z nich miała tytuł „Kiedyś…”. Były to właśnie te pierwsze studyjne nagrania zespołu. Chłopcy zdecydowali, że wydadzą ten album, aby pokazać, jakie były ich początki, na co wskazuje zresztą napis na okładce kasety: „Tak graliśmy na początku”. Druga z nich nosiła tytuł „Remix ’91”. Nie było to nic innego jak utwory z płyty „No Disco no.1”, jednak w znacznie nowocześniejszych aranżacjach i w wersjach maxi. Remixy te stworzył sam Rafał Paczkowski, najlepszy obecnie realizator dźwięku w Polsce.
Po powrocie z USA chłopcy związali się już z nową firmą wydawniczą, D’Art Corporation, wydając niemalże zaraz po sobie, dwa albumy – „Coraz wyżej” z przebojami „Mój powszedni dzień”, „Coraz wyżej” i „Serial zła” oraz prawie w 100% angielskojęzyczny „Cios za cios”, który był utrzymany w konwencji Rap / House. Pierwsza płyta, choć nie powtórzyła sukcesu „Poland Disco”, również cieszyła się ogromnym powodzeniem, co zaowocowało Złotą Płytą. Druga natomiast nie pasując do stylu starszych (a później, jak się okazało także i nowszych) utworów Top-One, została prawie niezauważona zarówno przez fanów jak i krytykę. Warto zauważyć, że na tej drugiej płycie (na pierwszej jedynie w tytułowym utworze – „Coraz wyżej”) w roli rapera występował Maciej Jamroz, perkusista zespołu (co ciekawe – Paweł Kucharski zaśpiewał jedynie w tytułowej piosence – „Cios za cios”). Jeszcze przed wydaniem obydwu tych albumów w zespole doszło do kolejnej roszady personalnej. Mariusz Lubowiecki zdecydował się odejść z zespołu, a jego miejsce za klawiszami zajął Dariusz Zwierzchowski, który wcześniej pomagał chłopakom przy realizacji albumów „Kiedyś…” oraz „Poland Disco no2”. Top-One odszedł w tym momencie od stylu, zwanego „chodnikowym”, a który niedługo potem zyskał nazwę „Disco Polo”, granym przez niezliczone ilości lepszych i gorszych zespołów. Zespół nigdy nie ograniczał swych możliwości i poszukiwał wciąż to nowych i bardziej nowoczesnych rozwiązań muzycznych. Chłopcy nigdy nie lubili „szufladkowania” w odpowiednie style. Po prostu, jak sami twierdzą: „Gramy zawsze to, co jest na czasie”. Okres tych dwóch lat był bardzo owocny i ciekawy w wydarzenia. Wystąpili w Opolu, tam też uroczyście uhonorowano ich wspomnianą wcześniej Złotą Płytą. Wzięli udział we własnym recitalu zarejestrowanym przez Telewizję Kraków, później niejednokrotnie wyemitowanym na antenie TVP. Zostali także mianowani Zespołem Roku ’92 r. otrzymując kolejną Złotą Płytę „Dla najpopularniejszego zespołu w dyskotekach”. Nieprzypadkowo, gdyż zespół zagrał w owym czasie około 400 koncertów!!!
Okres świetności powoli jednak przemijał, a Top-One nie potrafił powtórzyć sukcesu z ubiegłych lat. Członkowie zespołu tłumaczą to wręcz plagą Disco Polo, od którego oni byli daleko z przodu, wchodząc w nurt muzyki Dance, stąd też nie wykonywali muzyki tak lekkiej i łatwej, a taką, która jest jeszcze w Polsce nieznana. Nie tracąc nadziei na powrót okresu świetności, nagrywali dalej. I tak powstała kolejna płyta „Wstań i walcz”, której tytuł nie jest przypadkowy, a nawiązujący do nastrojów panujących w zespole. Na płycie znalazły się takie utwory, jak np. tytułowy „Wstań i walcz” oraz „Śpiewam i gram”. Kaseta ta niestety również nie cieszyła się zbyt wielką popularnością, ale tym razem powodem była zbyt mała reklama, niemożność zaprezentowania w mediach i nasycenie rynku muzycznego ogromną ilością tytułów przeróżnej muzyki, a w szczególności muzyki z gatunku Disco Polo. Dopiero następna kaseta z uwagi na trafny i oryginalny pomysł zdołała odświeżyć wspomnienia o Top-One. Pomysł ten polegał na zaaranżowaniu w stylu Dance starych, polskich przebojów rockowych. Album ten przybrał nazwę „Rock n’ dance”, a znalazły się na nim takie klasyki, jak: „Przeżyj to sam”, „Mniej niż zero”, „Słodkiego, miłego życia”. Na tym albumie dwa utwory („Mam dość” i „Jesteś moim grzechem”) zaśpiewała Kasia Lesing, która wcześniej udzielała się w zespole jako chórzystka. Wielu miłośnikom muzyki do tańca bardzo przypadły do gustu rockowe przeboje, co do dziś widać na koncertach, gdy zespół czasami wraca do tamtych utworów.
Jak wspomniano wcześniej, Top-One lubi zaskakiwać swoich fanów różnymi innowacjami, wprowadzając zaskakujące elementy do swej twórczości. Dlatego też na kolejnym albumie – „Dzieci Europy” wprowadzili do melodyjnych piosenek elementy rapu w wykonaniu ciemnoskórego Franka Evansa z Ghany. Swoje partie wokalne wykonywał on w bardzo oryginalny sposób, łącząc język angielski ze swoim językiem narodowym, co dało w rezultacie zaskakujące połączenie klimatów europejskich z afrykańskimi. Z tej płyty pochodzą między innymi takie utwory, jak „Złota Jokohama” i „Walcz o mnie”, dobrze znane szczególnie bywalcom dyskotek. Jednak współpraca Franka z Top-One nie trwała zbyt długo, ponieważ zdecydował się on rozpocząć karierę solową, jako Mr. Ghana. Nie rzutowało to jednak na dalsze losy Top-One, ponieważ miejsce Franka zajął Daniel Osafo Oware, również Ghanijczyk, posługujący się dziś pseudonimem „Calabash”. Daniel w przeciwieństwie do Franka okazał się prawdziwym showmanem z afrykańską duszą prawdziwego artysty.
Okres po nagraniu „Dzieci Europy” okazał się dla zespołu Top-One najbardziej przełomowym w całej swojej karierze, ponieważ wtedy to właśnie nastąpiła kolejna, bodaj najważniejsza zmiana personalna w zespole. Maciek Jamroz – perkusista i manager, opuścił zespół, a pozostali członkowie, czyli Paweł Kucharski, Dariusz Królak i Dariusz Zwierzchowski założyli własną firmę fonograficzną – „Pro Dance”, która miała za zadanie nie tylko zajmowaniem się interesami Top-One, ale również umożliwić start wielu utalentowanym muzykom grającym muzykę Disco Dance, nagrywając i promując ich twórczość. Wtedy w swej stajni mieli pod swą opieką 12 zespołów (m.in. D. Bomb, K. Martin, F/X). Czwartym wspólnikiem firmy został młody i obrotny biznesmen z poza branży muzycznej – Wacław Wróbel, który bez wahania poparł pomysł stworzenia takiej firmy. Wniósł więc niezbędny kapitał, potrzebny do uruchomienia całego przedsięwzięcia. Pierwszym krokiem było wydanie kolejnego albumu zespołu pt. „Freedom”, co z języka angielskiego oznacza „wolność”. Nie przez przypadek tak ją nazwano, ponieważ chłopcy wyrywając się spod coraz bardziej zaniedbującego interesy zespołu managera (Maciek Jamroz poza Top-One występował wtedy w założonym przez siebie zespole Jamrose), po raz pierwszy mogli w pełni decydować o własnych losach. Dopiero ta kaseta według opinii członków zespołu zabrzmiała tak jak sobie sami zamierzyli, a to za sprawą całkowitej zmiany instrumentarium, które pozwoliło uzyskać brzmienie nie odbiegające od zachodnich produkcji i o czym należy pamiętać – nieograniczonej swobody twórczej i osobistej. Niektórzy odbiorcy, wiernie śledzący dyskografię zespołu zadają pytanie, dlaczego na kasecie Freedom znalazły się 4 utwory z poprzedniej – „Dzieci Europy”, choć w nowych aranżacjach?. W odpowiedzi chłopcy twierdzą, iż były to najlepsze utwory z tamtego albumu, lecz ze względu na słabą jej reklamę, nie powinny one całkowicie pójść w niepamięć. I rzeczywiście okazało się to dobrym posunięciem, ponieważ takie utwory, „Dzieci Europy”, „Złota Jokohama”, czy „Walcz o mnie” zrobiły ogromne wrażenie na odbiorcach ku uciesze zespołu. Mimo nowych wersji starych utworów znalazło się 6 innych, nowych piosenek godnych uwagi, które znalazły aprobatę nie tylko wśród fanów i miłośników zespołu, ale także głośno mówiono o niej w kręgach prezenterów muzyki dyskotekowej. Takie utwory, jak „Król i żebrak”, „Wielki bieg”, „Zakazane miasto” czy też „Krew na piasku”, chętnie grane były przez DJ- ów w dyskotekach całego kraju, a piosenka „Rejs dookoła Życia” znalazła się na czołowych miejscach listy „Top Charts 30 Dance” oraz zestawieniu „Polski Dance” w czasopiśmie „Bravo”.
Wszystkie ówczesne kroki zespołu były jednak tylko „ciszą przed burzą”, która wkrótce dała o sobie znać. Mianowicie do zespołu zgłosił się sztab wyborczy Aleksandra Kwaśniewskiego z zamówieniem na napisanie piosenki w rodzaju hymnu wiodącego kandydata na fotel Prezydenta RP, z zastrzeżeniem, iż miał to być przebój, który poruszy całą Polskę. Tak właśnie powstała piosenka „Ole Olek!”. Zespół całkowicie nastawiony apolitycznie przyjął jednak ofertę, zdając sobie sprawę, iż jest szansa na niebywałą jak do tej pory reklamę zespołu. Zdawali sobie sprawę z tego, że na pewno utracą pewną rzeszę fanów, a i pozyskają wrogów, dotychczas nieinteresujących się ich twórczością, ale również byli przekonani, że ci najwierniejsi pozostaną wiernymi, a na pewno niemała liczba ich wzrośnie. I rzeczywiście tak się stało. Piosenkę „Ole, Olek!” nuciło kilka milionów Polaków, a jej notowania na liście przebojów programu Disco Relax przez wiele tygodni utrzymywały się na najwyższych pozycjach. Wielu do dnia dzisiejszego uważa, iż posunięcie to pozwoliło zbić zespołowi ogromną fortunę, nie dostrzegając zupełnie jak było w rzeczywistości. Prawda jest taka, że zespół nie otrzymał nawet przysłowiowego centa za tę usługę, ku ogromnemu zresztą zdziwieniu wielu zainteresowanych. W niedługim czasie po zakończeniu kampanii wyborczej, zespół dostał bardzo intratną propozycję zagrania koncertu w Grecji dla tamtejszej Polonii. Było to bardzo prestiżowe wyróżnienie z uwagi na to, że koncert ten odbył się w ogromnej hali, wypełnionej po brzegi, z udziałem gwiazd polskiej estrady największego formatu i z każdego gatunku muzycznego. Udział wzięli więc m.in. Krzysztof Krawczyk, Krystyna Prońko, Halina Frąckowiak i inni. Po powrocie, idąc za ciosem, chłopcy po przemijającej już jakby fazie szału na piosenkę „Ole Olek!” nie spoczęli na laurach, nagrywając kolejną piosenkę „Dziewczyna dżungli”, która równie szybko uplasowała się na wysokich pozycjach w programie Disco Relax, pozostając tam przez kilka tygodni. Piosenka ta miała być zwiastunem kolejnej płyty Top-One, która pierwotnie miała przyjąć nazwę „Love”, jako że członkowie grupy doszli do wniosku, że po tytułach: „No Disco”, „Coraz wyżej”, „Wstań i walcz”, czy „Dzieci Europy” czas wreszcie na miłość, czyli to, co najpiękniejsze, to, co łączy ludzi. Stało się jednak zupełnie inaczej. „Dziewczyna dżungli” nie znalazła się na zapowiadanej, kolejnej płycie, a została umieszczona jedynie na składance jednej z polskich firm fonograficznych. Stało się tak między innymi, dlatego iż zaczęło brakować członkom zespołu czasu na twórczość, a więcej czasu potrzeba było na prostowanie problemów wynikających z prowadzeniem firmy i wszelkie plany związane z nowym materiałem odeszły na plan dalszy.
Nadszedł okres kolejnej nostalgii w zespole, ale za wszelką cenę trzeba było ją przerwać. Dlatego znowu nastąpiła pewna zmiana. Otóż z firmy „Pro Dance” odszedł Paweł, który doszedł do wniosku, że nie jest możliwe pogodzenie roli biznesmena z rzetelnym wykonywaniem funkcji kompozytora i wokalisty zespołu, w który należy wkładać coraz to więcej pracy, aby stawał się on coraz bardziej doskonały i coraz bardziej profesjonalny. Do podobnego wniosku doszedł Darek Zwierzchowski i choć nie rezygnując z współprowadzenia firmy, postanowił sprostać wymaganiom i nadal rozwijać swoje zamiłowanie do tworzenia muzyki i dołączył do Pawła nad pracą przy nowym materiale. Darek Królak niestety odizolował się całkowicie, stawiając wszystkie swoje siły na firmę. Zabrakło więc trzeciego mózgu, który mógłby zapewne dużo wnieść w twórczą pracę nad nowym materiałem, ale jak się później okazało nie było to niezbędne. Darek i Paweł postarali się, aby powstał kolejny przemyślany i stojący na wysokim poziomie materiał. Przybrał on tytuł „Ye,O!” i zawierał utwory wcześniej planowane na płytę „Love”, nieznacznie przearanżowane, jak i zupełnie nowe, świeżo skomponowane. Tak, więc tytuł „Love” przeistoczył się w „Ye,O!”, głównie za sprawą wiodącej piosenki pod tym samym tytułem, która została skomponowana i zaaranżowana w modnym wówczas stylu, jaki wykonywał m.in. zespół Backstreet Boys. Niespodziewanie ta piosenka odniosła niemały sukces, przypadając do gustów różnym sferom odbiorców. Na pewno w dużej mierze stało się tak za sprawą bardzo profesjonalnych ujęć do teledysku, który został nagrany w Nicei, we Francji. Kaseta „Ye,O!” była nawet postrzegana przez niektórych, jako najlepsza produkcja polska, zbliżona brzmieniem do zachodnich. Niestety w tym przypadku promocja również okazała się niewypałem i w dodatku wydawca tego materiału – Omega Music, nie wydał płyty CD, co bardzo zmartwiło wielu kolekcjonerów dyskografii Top-One. Powodem prawdopodobnie był zbyt nisko planowany zysk, a więc w rozumieniu wydawcy nie było sensu zawracać sobie tym sobie głowy. Tak więc materiał „Ye,O!” szybko odszedł w niepamięć. Wówczas nastał okres długotrwałej nicości, w odniesieniu do kolejnych wydawnictw Top-One. Zespół w tym okresie jakby zamroził swą działalność – nie tworzył i nie grał koncertów, dlatego nadszedł czas na męskie decyzje w celu poczynienia jakichkolwiek kroków, aby pamięć o zespole nie zanikła. Jednakże w między czasie Top-One został zaproszony na tournee po Australii, aby zagrać koncerty w największych miastach tego wspaniałego kraju. Tam zespół w sumie dał 8 koncertów w tamtejszych klubach polonijnych. Pobyt w Australii i koncerty chłopcy określają, jako bez wątpienia najlepsze wydarzenie w dziejach całej kariery zespołu. To było niesamowite przeżycie, jak opowiadają. Zupełnie inny świat, jakby mały raj na Ziemi. Niesamowicie przyjaźni i spontaniczni ludzie, którzy są w stanie zrobić dla innych wszystko. W dodatku suplementem w całej podróży byłą jedna noc w Bangkoku na trasie Warszawa-Australia, którą chłopcy nie przespali w hotelu, a korzystali z uroków miasta i tamtejszej kultury w rytm słynnej piosenki „One Night In Bangkok”.
Po powrocie z wojaży, kiedy trzeba było zejść na ziemię, okazało się, że jest coraz mniej czasu na tworzenie muzyki, z uwagi na inne zajęcia członków zespołu. Po prostu trzeba było myśleć o tym, jak zarobić na chleb. Powstał więc pomysł wydania projektu „The Best Of”, jako że było już z czego wybierać i nadszedł najwyższy czas na ten moment. Powstała więc płyta i kaseta pod tym tytułem, zawierająca największe, autorskie przeboje z całego okresu działalności zespołu w nowych, czasami zaskakujących wersjach. W tym czasie w firmie Pro Dance nie wiodło się najlepiej, a Dariusz Królak i Dariusz Zwierzchowski jako jedyni właściciele firmy stracili wspólny język i zaczęły się nieporozumienia na tle sposobu prowadzenia interesów. Z dala był od tego Paweł, jako że nie będąc już od dawna wspólnikiem Pro Dance, nie chciał mieszać spraw biznesowych z interesami zespołu. Próbował wprowadzić zgodę w zespole i rozgraniczyć to, co dotyczy firmy i to, co dotyczy zespołu. Niestety starania owe nie powiodły się i atmosfera w zespole stała się nie do zniesienia. Efektem tego była kompletna klapa odnośnie sprzedaży „The Best Of”, głównie z powodu poważnych zaniedbań ze strony Darka Królaka, ponieważ nie dopilnował on promocji, a definitywne rozstanie się z Pro Dance Darka Zwierzchowskiego, poważnie wpłynęło na dalszą egzystencję tej firmy. Nastąpiła więc kolejna przełomowa, jak się później okazało zmiana w zespole. Otóż Dariusz Królak, który całkowicie został pochłonięty przez kulejącą firmę Pro Dance, stając się jednocześnie całkowicie bezproduktywny w sensie twórczym, zostaje odsunięty od zespołu. Tak więc Top-One przeistoczył się w duet: Paweł Kucharski i Dariusz Zwierzchowski. Nie stanowiło to jednak większego problemu, ponieważ w zespole ocalały te osoby, które zawsze w największym stopniu nadawały charakter i styl utworom Top-One.
W końcu nadszedł czas, aby pomyśleć nad nowym materiałem. Podczas jednego z koncertów, kiedy to po naleganiach organizatora, zespół zagrał kilka przebojów z płyty „Poland Disco” publiczność wręcz oszalała!!! Chłopcy więc doszli do prostego wniosku, że oni właśnie tego potrzebują. Nastąpiła szybka mobilizacja i ponowne nagranie przebojów z tamtej płyty, z dodatkiem znanych hitów zespołów Papa Dance i Bolter, oraz Baltimory i F. R. Davida. Płyta przybrała nazwę: „Białe misie i…!!!”. To był strzał w dziesiątkę! Płyta i kaseta wydana przez firmę MusicTon, sprzedała się jak świeże bułeczki. W tym momencie poszerzono skład grupy o dwie osoby: tancerki Katarzynę Gibson i Katarzynę Krupę. Taką właśnie postać przybrał właśnie Top-One w 2000 roku. Odbyło się mnóstwo koncertów w kraju i w Niemczech. Nowy kwartet męsko-żeński bardzo przypadł do gustu uczestników koncertów Top-One. Obydwie Kasie wspaniale ubarwiły choreograficznie występy, a chłopcy grali i śpiewali u ich boku. Nagrany teledysk do piosenki „Miła moja”, pochodzącej z najnowszej płyty bił wszelkie rekordy na liście przebojów programu Disco Relax. Począwszy od maja, do października 2000 plasowała się na pierwszym miejscu w plebiscycie „Przebój miesiąca” programu Disco Relax, a wynik głosowania zawsze zależał od kartek nadesłanych przez widzów. Potem popularność sukcesywnie malała z chwilą pojawiania się nowych piosenek w Disco Relax, ale i tak jeszcze przez wiele miesięcy „Miła moja” trzymała się w pierwszej dziesiątce pośród 30 pozycji. Należałoby tu jeszcze wspomnieć, że druga emitowana na antenie Disco Relax piosenka „Santa Maria”, choć trochę mniej lubiana, zawsze lądowała niedaleko za tą pierwszą.
W trakcie koncertów, jakie zespół odbywał głównie w okresie wakacyjnym, Pawłowi przydarzyła się niemiła rzecz. Otóż pod koniec sierpnia 2000 zachorował on nagle na żółtaczkę, na szczęście na tą najlżejszą, ale i tak musiał spędzić miesiąc w szpitalu i wszystkie wrześniowe koncerty musiały zostać odwołane. Po miesięcznym okresie leczenia i rehabilitacji, Paweł powrócił do zdrowia i od października do końca sezonu Top-One dalej odbywał koncerty. Przy okazji opisywania płyty „Białe misie i…!!!” nie można byłoby pominąć tematu piractwa, które jeszcze wciąż w naszym kraju ma się dobrze i póki co nie ma na to skutecznego sposobu. Nagle, jak grzyby po deszczu, pojawiły się zupełnie inne wydania zawierające piosenki Top-One, ale w starych wersjach, a co za tym idzie nie mające nic wspólnego z tymi aktualnie promowanymi. Przyczynił się do tego m.in. były członek zespołu – Dariusz Królak, który sądząc, że niesłusznie został odsunięty od zespołu, resztką sił swojej prawie nieistniejącej firmy Pro-Dance, postanowił z różnych płyt stworzyć materiał pt.: „Top-One – Największe przeboje” i umieścić go na rynku, bez porozumienia z pozostałymi współtwórcami piosenek Top-One. Tak po prostu wydał sobie płytę, zainkasował pewną sumę ze sprzedaży i zatrzymał ją wyłącznie dla siebie, traktując to chyba, jako tzw. „odprawkę”. No cóż, trudno się mówi, bo przeważnie tak jest, gdy ktoś ciężko się napracuje, najlepiej jest wsiąść na jego garb i pojeździć sobie za darmo. Ale to nie jedyny przypadek, bo znaleźli się także inni, którzy zwęszyli okazję do zarobienia paru groszy kosztem Top-One.
Po okresie euforii towarzyszącej płycie „Białe misie i…”, Kiedy cała wrzawa trochę ucichła, Paweł i Darek postanowili przystąpić do pracy nad nowym materiałem. Tym razem postanowiono jednoznacznie, że ma być to autorski materiał, choć jeszcze wcześniej pojawił się pomysł wydania tzw. „Złotej Kolekcji Top-One”, ale chłopcy czuli, że nie byłby to właściwy moment, bo pojawiały się złośliwe pogłoski o tym, że Top-One „wypalił się” i nie ma już do zaproponowania niczego nowego. Tak więc przystąpiono do prac nad nową płytą. Prace ukończono w kwietniu 2001. Przybrała ona nazwę „Lśnienie gwiazd”. Zawiera ona 12 utworów, które stylistycznie nareszcie zostały zbliżone do wczesnej twórczości Top-One z okresu, kiedy na topie królowały przeboje z płyt „No Disco” i „Coraz wyżej”. Określenie „nareszcie” jest tu użyte celowo, ponieważ z takim stylem najlepiej kojarzy się wszystkim Top – One i za takim wszyscy tęsknili. Warto również zwrócić uwagę na tytułową piosenkę z tej płyty „Lśnienie gwiazd”, która jest niewątpliwie wielkim przebojem, a oprawiona takim obrazem w postaci wideoklipu, jaki zaserwował nam zespół, stanowi otoczkę pełnego profesjonalizmu i smaku niepospolitych produkcji, których było niestety bardzo mało w programie Disco Relax. Niestety ogólne zadowolenie z całokształtu nie trwało długo. Nastąpił nieoczekiwany, głęboki kryzys w branży fonograficznej w Polsce, który dotknął wszystkie gatunki muzyczne i wszystkie firmy fonograficzne, nawet te największe z obcym kapitałem, także wydawcę Top-One, Pogram Plus. Dlatego tez płyta „Lśnienie gwiazd” mimo bardzo pozytywnych opinii środowiskowych i odbiorców, nie spełniła oczekiwań zespołu i wydawcy, sprzedając się w niewielkich ilościach. Mimo to stała się płytą nr 1 w firmie.
Jeszcze przed wydaniem płyty „Lśnienie gwiazd” zespół uruchomił swoją własną stronę internetową, (która co jakiś czas radykalnie zmienia wygląd) udostępniając jednocześnie jej adres w mediach. Rezultat przeszedł najśmielsze oczekiwania. Okazało się, że jest wielu fanów i sympatyków, którzy od dawna czekali na tę formę kontaktu z zespołem. Poprzez liczne korespondencje nasunął się oczywisty wniosek, aby przypomnieć wszystkim piosenki pochodzące z pierwszych płyt. Okazało się, że wciąż jest jeszcze ogromna rzesza ludzi, która chętnie powiększyłaby swą dyskografię o stare, dobre utwory Top-One. Tak właśnie zrodził się pomysł nagrania nowej płyty. Zespół po raz kolejny sięgnął do swej historii i przygotował zestaw 14 utworów pochodzących z płyt „No Disco” i „Coraz wyżej”, lecz teraz wykonanie miało nawiązywać ściśle do oryginalnych aranżacji, zgodnie z sugestią fanów. Przystąpiono do prac i pod koniec czerwca 2002 powstaje płyta „The Best – Oryginal”, a 22 sierpnia znajduje się w sprzedaży na terenie całego kraju. Oprócz wymienionego zestawu utworów, na płycie znalazła się jedna zupełnie nowa piosenka „Made in Poland”, nawiązująca do aktualnie panującej sytuacji w Polsce i dance’owa wersja przeboju „Lśnienie gwiazd”. Nagrany został również wideoklip do mixu telewizyjnego, składającego się z 8 piosenek z płyty. W sezonie 2002 Top-One zagrał dużo więcej koncertów, niż w latach poprzednich, a w sierpniu 2002 zespół wyjechał na tydzień do Kanady, na koncerty dla tamtejsze Polonii.
Jak się wkrótce okazało materiał „The Best – Oryginal” z uwagi na koszmarną recesję oraz kryzys fonograficzny w kraju, jaki przypadł właśnie na ten okres, nie przyniósł oczekiwanego sukcesu. Sprzedaż płyt CD zatrzymała się na poziomie 5-6 tyś sztuk.. Nie ma się jednak czemu dziwić, ponieważ podobne wyniki, jeśli chodzi o sprzedaż nośników osiągały największe gwiazdy polskiej sceny w tym okresie. Fachowcy branży fonograficznej jednogłośnie stwierdzili, że nie pamiętają jeszcze tak głębokiej zapaści rynku. Ponury nastrój tego okresu odcisnął piętno także na nastrojach w zespole. Chłopcy stracili jakby werwę i chęć do pracy. W dodatku fakt zdjęcia programu Disco Relax z anteny Polsatu stał się przysłowiowym gwoździem do trumny. Jak grzyby po deszczu pojawiały się liczne artykuły i komentarze o zabarwieniu iście ironicznym, obwieszczając euforię nad końcem zjawiska polskiej muzyki tanecznej, bowiem moment ten był definitywnym końcem długoletniej wojny zachodnich wytwórni płytowych z naszymi rodzimymi wydawcami. Wojna ta była walką o wpływy i polski rynek zbytu, walką o polskiego potencjalnego nabywcy płyt i kaset. Ot, zwykłe rozgrywki wielkiego biznesu, mające na celu w efekcie całkowite wyeliminowanie konkurencji. Wypada podkreślić w tym miejscu ogrom zjawiska polskiej muzyki tanecznej i jakże ciężkie to zjawisko było do całkowitego pogrążenia, bo potrzeba im (zachodnim koncernom) było AŻ 10 LAT!!! Efektem rozczarowania zaistniałą sytuacją, była wielomiesięczna przerwa w twórczości zespołu, a Paweł i Darek ograniczyli się jedynie do prac w studio świadcząc swe usługi różnym innym wykonawcom i muzykom. W międzyczasie, będąc jakby jedyną pociechą całkiem normalnym tokiem odbywały się koncerty, w ilości wcale nie mniejszej, niż przed laty. Widać jedynie było wyraźną zmianę w odbiorze przez słuchaczy, jakby bardziej stęsknieni, bardziej chłonęli wizerunek muzyków i ich muzykę. W marcu 2003 roku następuje chwila przełomowa. Wtedy, bowiem zespół budzi się do życia i oficjalnie dołącza w szeregi Top-One Emil Jeleń, od lat z powodzeniem współpracujący z zespołem. Świeży duch w zespole, nowe plany i nowe nadzieje. Rodzi się wtedy projekt nagrania nowej autorskiej płyty, która z założenia miała być utrzymana w nowoczesnej konwencji Euro Dance. Rozpoczęły się nawet intensywne prace nad nowym materiałem. Wtedy też w światowej muzyce tanecznej następuje przełom epokowy. Zaczęły nagminnie pojawiać się covery hitów pochodzących z lat 80-tych. Jako ci, którzy zapoczątkowali ten trend, należy wymienić niemiecką grupę Master Blaster, która wydał album z największymi hitami gatunku Italio Disco, który królował w latach 80-tych na europejskich dyskotekach. Ogólnie narodził się trend w muzyce powrotu do lat ’80. Na ten czas reaktywowały się legendarne grupy – Kombi i Papa Dance – natchnienie i motywacja niegdyś dla Top-One. W rozgłośniach radiowych zaczęły przeważać piosenki z tamtych lat. To powszechne zjawisko dało chłopcom z Top-One dużo do myślenia. Uwzględniając aktualną koniunkturę rynku, szybko zrodził się nowy pomysł i tak oto prace nad autorskim materiałem Top-One zostały odłożone na później, a przystąpiono do realizacji nowego przedsięwzięcia. To nowe przedsięwzięcie, nie tylko miało być posunięciem marketingowym zespołu, który pragnie utrzymać się na rynku, ale także realizacją marzeń każdego z muzyków Top-One. Chodzi tu o covery megahitów z repertuaru Italio Disco, jako że Paweł, Darek i Emil wychowali się na tej muzyce i wiele ona wniosła do ich twórczości. Materiał ten zespół postanowił przedstawić firmie Magic Records. Szybko więc powstały trzy pierwsze covery: „DoYou Really need me” (K.B. Caps), „Happy Children” (P .Lion) i „Send Me An Angel” (Real Life). W grudniu 2004 r. dochodzi do spotkania z szefem Magic Records, Janem Kubickim, na którym padła bardzo ważna decyzja odnośnie dalszych planów. Otóż Kubicki doradził, aby jednak zmienić front i zaniechać dalszych prac nad płytą z italo-coverami na rzecz nowej, autorskiej płyty. Uznał, że nie ma sensu brnąć w gąszcz wielu istniejących już coverów, a dać ludziom to, czego oczekują od nas w tej chwili najbardziej. Znowu więc został zmieniony tor prac i powrócono do autorskich pomysłów. Poprzeczka została ustawiono bardzo wysoko, jak za dawnych lat, a powstające nutki coraz bardziej przypominały klimat dawnych przebojów Top-One. W sferze tekstów piosenek także nawiązano do dawnych lat, jako, że się kolejnej próby współpracy z zespołem podjął się Janusz Kondratowicz. 27 czerwca 2005 roku oficjalnie zostaje podpisany kontrakt z Magic Records na okres trzech lat. Od tego momentu Top-One wchodzi w szeregi tej wytwórni fonograficznej jako pełnoprawny wykonawca tej stajni. Już w lipcu 2005 ukazuje się pierwszy singiel z piosenką „A,b,c,d”, promujący nadchodzącą płytę. Utwór ten również znalazł się na prestiżowej składance „Bravo Hits Lato 2005” wśród doborowych hitów dance’owych . W między czasie trwały intensywne prace nad materiałem wiele, wiele koncertów. Sezon 2005, był bardzo wyjątkowy pod względem ilości ofert koncertowych, zespół dał około 40 koncertów w okresie od maja do września 2005, to dużo więcej, niż w latach poprzednich. W listopadzie ukazuje się kolejny singiel z piosenką „Zostawcie Titanica”, pochodzący z repertuaru grupy Lady Pank, a utwór ten znalazł się także na najbardziej popularnej składance w Polsce, Bravo Hits Zima 2005/2006. W Październiku 2005 zostają zakończone wszelkie prace nad materiałem muzycznym i płyta jest gotowa. Został ustalony termin wydania na grudzień 2005, jednakże ze względu na nie sprzyjające warunki marketingowe w tamtym okresie Magic Records i Top-One postanowili przenieść datę premiery na rok następny i tak ostateczny termin ustalono na dzień 31 marca 2006. Płyta zawiera 13 utworów, w tym 10 zupełnie premierowych, autorskich piosenek oraz nowe wersje przebojów „Ciao Italia”, „Biały miś” i „Zostawcie Titanica”. Album przyjął nazwę „Hello!”, jako głośne powitanie z fanami po długiej przerwie.